Ocalała z Holocaustu znów musiała uciekać z Charkowa. „Wojna w pełnym tego słowa znaczeniu”
Podczas II wojny światowej Niemcy wymordowali większość Żydów, zamieszkujących wchodzącą wówczas w skład Związku Radzieckiego Ukrainę. Zagładę ukraińskich Żydów charakteryzował fakt, że większość z nich – podobnie jak w całym ZSRR – została rozstrzelana w masowych egzekucjach i pogrzebana w zbiorowych mogiłach. Największa z nich znajduje się w wąwozie Babi Jar pod Kijowem. Przez cały okres okupacji niemieckiej wymordowano tam ponad 100 tys. ludzi.
Pierwsza ucieczka w czasie II wojny światowej
Części ukraińskich Żydów udało się przeżyć II wojnę światową, gdyż udało im się ewakuować w głąb Związku Radzieckiego. Wśród nich była Margaryta Zatuchna, która wraz z rodziną zdążyła wyjechać przed wkroczeniem Niemców do wsi na Uralu. Ojciec rocznej wówczas Margaryty został tam skierowany do pracy w fabryce turbin.
Po wyzwoleniu Charkowa przez Armię Czerwoną w 1943 r. rodzina wróciła do Charkowa. Po zakończeniu wojny Margaryta wiodła całkiem spokojne i udane życie. Ukończyła studia z dyplomem inżyniera i założyła rodzinę. Do głowy by jej przyszło, że przyjdzie jej ponownie zmierzyć się z koszmarem, który znała z opowieści rodziców.
Wojna na Ukrainie. „Syreny wyły bez przerwy"
Po napaści Rosji na Ukrainę Charków stał się jednym z głównych celów wojsk agresora. Na zamieszkałe przez blisko 1,5 mln osób, drugie największe miasto naszego wschodniego sąsiada spadł grad bomb i pocisków, nie wyłączając dzielnic mieszkalnych. – Nie było wody, ani prądu. Nie mogliśmy kupić jedzenia. Życie w Charkowie stało się niemożliwe. Syreny alarmów przeciwlotniczych wyły bez przerwy. Co chwilę słychać było wybuchy. Wojna w pełnym tego słowa znaczeniu – wspomina 82-latka.
Ciężko chory mąż nie przeżył
Z początku, Margaryta podjęła decyzję o pozostaniu w zaatakowanym mieście. Musiała się bowiem opiekować swoim ciężko chorym mężem. Niestety, z powodu życia w ciągłym napięciu nadwyrężony chorobą stan zdrowia mężczyzny ciągle pogarszał się. Rankiem 20 marca mąż Margaryty już się nie obudził. – Nie mogliśmy go nawet pochować z powodu trwających dookoła walk. Jego ciało wciąż pozostaje w kostnicy – mówi Margaryta.
„Nie potrafię zrozumieć tej tragedii. W imię czego?”
Kobieta uznała, że nie może już dłużej czekać. Podjęła decyzję o ucieczce z Charkowa. W tym celu skontaktowała się ze swoim młodszym bratem, który mieszka w New Jersey w Stanach Zjednoczonych. To dzięki niemu oraz zaangażowaniu wielu instytucji pomocowych udało się zorganizować ucieczkę, której trasa wiodła przez Polskę. – To był straszny widok, przyglądać się temu, że moje ukochane, piękne miasto, w którym spędziłam całe życie, zostało zniszczone. Nie potrafię zrozumieć tej tragedii. W imię czego? – pyta retorycznie Margaryta.
W tym miejscu warto wspomnieć, że po napaści Rosji na Ukrainę tysiące ukraińskich Żydów postanowiło osiedlić się w Izraelu. Skorzystali oni z zawartego w konstytucji tego kraju prawa, które nosi nazwę alija. Stanowi ono, że każdy Żyd ma prawo powrotu do ojczyzny przodków, czyli liczyć na izraelski paszport i wsparcie po przybyciu nad Morze Śródziemne.
82-latka nie traci nadziei, że po wojnie wróci do domu
82-latka trafiła przez Lwów do Krakowa, gdzie przyjęto ją w Centrum Społeczności Żydowskiej. Oczekuje tam na otrzymanie wizy do Stanów Zjednoczonych, gdzie czeka na nią jej brat. Pomimo tragedii, które przetrwała, nie traci pogody ducha.
Maragryta podkreśla, że nie chce zostać uchodźcą i ma nadzieję, że prędzej czy później będzie mogła wrócić do ukochanego Charkowa. Nie tylko po to, aby godnie pochować ukochanego męża, ale również spokojnie spędzić ostatnie lata życia. We własnym domu, a nie na wygnaniu.